,,Za dużo bierzemy ze świata natury i to jest bardzo ryzykowne’’ – rozmowa z Agnieszką Solą – weganką, właścicielską wegańskiego bistra w Berlinie, mamą dwóch psów i kota.
Marlena Dumin: Gdybyśmy wszyscy byli weganami to…
Aga Sola: uratowalibyśmy Ziemię. Poważnie. Na to wskazują dane. Gdybyśmy – my jako ludzkość – zaprzestali hodowli zwierząt do produkcji mięsa, mielibyśmy dużo więcej ziemi do uprawy, przez co ludność na świecie mogłaby się spokojnie wyżywić. Obecnie, aby produkować paszę dla zwierząt, wykorzystujemy ponad trzy miliardy hektarów powierzchni Ziemi. Poza tym eksperci szacują, że konsumpcja mięsa przeciętnego Niemca w ciągu roku powoduje zużycie około 600.320 litrów wody i 412 kilogramów emisji dwutlenku węgla do atmosfery.
To straszne. Ale z drugiej strony są też optymistyczne wiadomości. W ostatnim roku ponad 180.000 Niemców przeszło na weganizm, widać tendencje wzrostową. Dlaczego?
Ludzie decydują się na to przede wszystkim z powodów etycznych. Człowiek, który doinformuje się, jak produkowane jest mięso, jak bardzo zwierzęta cierpią – i przy okazji ma trochę empatii – rezygnuje z tego. Również z powodów zdrowotnych: nadmierne spożycie mięsa często ma negatywny wpływ na ciśnienie, może powodować choroby skóry, sprzyjać rozwojowi komórek rakowych. Oczywiście, samo przejście na weganizm nie oznacza automatycznie zdrowego odżywiania, ale ten wybór najczęściej wiąże się z tym, że ludzie decydują się na zdrowy styl życia tak w ogóle.
Brzmi zachęcająco.
U osób, które zostają weganami, rozwija się empatia. Ponadto stają się spokojniejsi, poprawia się ich samopoczucie. Badania naukowe pokazują, że ludzie jedzący mięso „przejmują” stres, w którym żyją zwierzęta, zanim pójdą na ubój.
Aż chce się powiedzieć, że trzeba wychowywać dzieci po wegańsku!
Znam rodziców, którzy tak robią. To piękne, ale pamiętajmy, że w dorosłym życiu jest to zawsze kwestią świadomego wyboru. Nikt nie rodzi się weganem.
Jaka jest Twoja historia?
Miałam sześć lat, gdy po raz pierwszy widziałam świniobicie. Pamiętam ten widok: świnia została uderzona w głowę i ogłuszona. Pamiętam, jak podcięli jej gardło, jak krzyczała, jak lała się krew. Ale nie płakałam, to nie był dla mnie szok. Czułam jakąś taką totalną pustkę, nie rozumiałam tego. Gdy przeanalizowałam to wspomnienie po latach, doszłam do następującego wniosku: moja reakcja jest przykładem na to, że od małego wpaja się nam, ludziom, że zabijanie zwierząt to coś normalnego! Ze zwierzęta mają nam służyć. Ze prędzej czy później są przerabiane na produkt. Kiedy pojawił się Internet zaczęłam się dowiadywać, dużo czytać, szukać i doszłam do wniosku, że samo niejedzenie mięsa nie wystarczy.
No bo mleko.
Proszę sobie wyobrazić, jak bardzo krowy są wykorzystywane i to przez dziesiątki lat. Zdrowa krowa może dawać około ośmiu litrów mleka dziennie, a na produkcji wymusza się z niej około pięćdziesiąt!
Jakim cudem jest to możliwe biologicznie?
Krowom podawane są hormony. Ich organizmy permanentnie są w stanie zapalenia, co skutkuje tym, że mleko, które trafia do sklepów, zawiera np. ropę. Rzeczywistość jest taka, że degradujemy krowy do roli mlecznych maszyn – to pokazują filmy ,,Earthlings’’ czy ,,Dominacja’’.
Jak radzisz sobie z trudnymi emocjami, które wywołuje ten temat?
Nie raz nie dziesięć płakałam nad tym wszystkim. Z jednej strony czuje się szczęśliwa, bo sama przed sobą jestem czysta. Nikomu nie robię krzywdy, więc śpię spokojnie i patrzę zwierzętom w oczy bez wyrzutów sumienia. Czasem jednak przychodzą fazy depresyjne i czuję całą sobą, jak dużo zła ludzkość wyrządza zwierzętom i że pojedynczy człowiek niczego nie zmieni.
Ty zmieniasz. Karmisz ludzi wegańskim jedzeniem.
Dla mnie prowadzenie bistra Geh Veg to przede wszystkim sposób na ,,zarażanie” weganizmem. Razem z pracującą tutaj ekipą zachęcamy do spróbowania tego stylu życia. Pokazujemy, że takie gotowanie jest proste, zdrowe i przyjemne. Na co dzień spotykam tutaj wrażliwych ludzi, którzy idee weganizmu rozumieją, wspierają i próbują coś zrobić. Tutaj łatwo daje się zauważyć fakt, że ludzie się interesują, chcą próbować, chcą inaczej.
Weganizm wynika z szacunku do zwierząt. Co przez to rozumieć?
Zauważ, że wielu ludzi oburza fakt, że w Chinach jada się psy i koty. Nas ludzi, powinno oburzać, że w ogóle jada się zwierzęta! Dla mnie nie ma różnicy, czy to jest pies, świnia czy królik. Szacunek do zwierząt oznacza szacunek do życia i zdrowia WSZYSTKICH zwierząt, a nie tylko dla własnego kota czy psa. Rozumiesz, po prostu nie można mówić, że kocha się zwierzęta z kiełbasą w buzi!
Ty jesteś dla psów i kota mamą. Opowiedz o nich.
Jest między nami ogromna miłość. Gdy ktoś mnie gdzieś zaprasza, to razem z psami. Wiem, niektórzy uważają, że jestem stuknięta, bo traktuję moje zwierzęta jak dzieci, ale po prostu ogromnie je kocham. Psy są wszędzie ze mną. Z mężem zrezygnowaliśmy z podroży samolotowych, bo chyba umarłabym ze strachu o nie.
Nie zostawiasz psów na dłużej samych?
Nie, bo jedna z nich – Myscha – została porzucona. My ją adoptowaliśmy. Mimo, że jest u nas już 9 lat, nadal źle to znosi, gdy nas nie ma. Zwierzęta mają uczucia. Gdy mnie boli głowa albo jest mi smutno, przychodzą do mnie, przytulają się. Życie ze zwierzętami to – jak to bywa w każdej relacji – branie i dawanie. Ja uratowałam im życie, ale w sumie, może to one bardziej uratowały moje.
Mam wrażenie, że bliskość z naturą nas ratuje. Najnowsze badania wskazują, że ptakoterapia, drzewoterpia czy pielęgnacja roślin w ogrodzie to bardzo cenne uzupełnienia farmakoterapii. Mało tego, nieraz stosowanie powyższych daje tak dobre efekty, że można uniknąć leków antydepresyjnych.
Tak. Natura ciągle ostrzega nas, że idziemy za daleko. Wszystkie epidemie zaczynają się od tego, że nie umiemy uszanować świata zwierząt. Bierzemy za dużo ze świata natury i to jest bardzo ryzykowne.